niedziela, 27 marca 2011

"Jak zostać królem" Tom Hooper

Tytuł: Jak zostać królem
Oryginalny tytuł: King's Speech
Reżyseria: Tom Hooper
Scenariusz: David Seidler
Gatunek: biograficzny, dramat historyczny
Występują: Colin Firth, Geoffrey Rush, Helena Bonham Carter

      Produkcję tą obejrzałam oczywiście w kinie. Spodziewałam się naprawdę porządnego filmu, skoro zdobył aż tyle Oskarów - to przecież do czegoś zobowiązuje. No i po wszystkim stwierdziłam, że... mam mieszane uczucia. Ale o tym później. Zacznę najpierw o fabule, a jest ona niezła. Ekranizacja opowiada o księciu Abercie, który ma problem z jąkaniem się. W jego "zawodzie" sprawia mu to duży kłopot i książę chce jak najszybciej wyleczyć się ze swojej wady. W tym celu szuka wszelkich lekarzy, którzy mogliby mu pomóc. Niestety, żaden nie skutkuje. W końcu, po pewnym czasie, jego żona Elżbieta znajduje kolejny adres człowieka, który zna się na tego typu sprawach. Okazuje się, że jego metody są nieco niekonwencjonalne, zwłaszcza dla kogoś z rodziny królewskiej. Sprawę komplikuje fakt, że po śmierci ojca, jego brat - prawowity dziedzic, król Edward VIII poddał się abdykacji. Teraz to właśnie Albert ma zostać królem. I co z tego ma wyniknąć...?
      No właśnie. I na tym pytaniu zdecydowałam się zakończyć fabułę, aby bardziej zaciekawić potencjalnych widzów. Zastanawiałam się, jak ocenić ten film i zdecydowałam, że zacznę od gry aktorów. Wielkie brawa dla Colina Firtha, który niezwykle realnie odegrał jąkającego się człowieka, choć z tego co się dowiedziałam, sam "jąkałą" nie był i nie jest. Klimat filmu ogólnie był "arystokracki", a przynajmniej odebrałam takie wrażenie. Podobały mi się na pewno wątki historyczne, choć trudno tu inaczej, skoro jest to niemalże film biograficzny. Zwłaszcza uśmiechałam się na widok prawdziwych, historycznych materiałów, fragmentów transmisji, które naprawdę były puszczane.
       Przy tej ekranizacji raczej nie znajdzie się nudy, ale raczej wzruszenia, czy jakichś intensywnych emocji też nie. Czasem są jakieś zabawne momenty, ale nie takie, przy których człowiek wybucha niekontrolowanym śmiechem. Uznaję, że ten, kto interesuje się monarchą, Anglią, czy sztuką logopedii potraktuje bardziej do siebie to dzieło. Poza tym, ze stron technicznych mogę pochwalić scenografię i kostiumy. Naprawdę czuć ten angielski klimat. Scenariusz poprawny, cudów się nie znajdzie.
      Ogólnie produkcja jest dobra, bardzo dobra, lecz nie wiem, czy zasługuje na tyle Oskarów... W sumie to dla mnie zachwytów nie ma, może tylko ładne przedstawienie Anglii, historii, czy tego, że raz pada tam nawet słowo "Polska", co mnie, jako rodowitą mieszkankę tego kraju, nieźle pokrzepiło. Kinomaniacy powinni zapoznać się z tą ekranizacją, ale mogę szczerze napisać, że widziałam lepsze, oskarowe produkcje.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz